Ptaki

Od czasu gdy siedziałem w więzieniu, nie lubię klatek. Ogrodów zoologicznych unikam. Po prostu krępuję się patrzeć na zwierzęta. I tak im nic wytłumaczyć nie mogę, gdyż nie zrozumieją; co czują zaś, mogę sobie tylko w ogólności wyobrazić. Przynajmniej niektóre stany uczuciowe tych posępnych więźniów wydają mi się zbliżone do uczuć ludzkich.
Smutek takich refleksji pogłębia świadomość, że zwierzęta są niewinne. Myślę wtedy bezwiednie: “Zupełnie jak ja”, i łapię się na nowym wstydzie. Zwierzęta nie mogą liczyć na rewizję procesu, amnestię, łaskę. Mogą liczyć tylko na śmierć. Łaską gości z ciepłych krajów staje się gruźlica; zdrowe, tęgie niedźwiedzie, przyzwyczajone do kaprysów naszej pogody, zapłacą drogo za swoją kondycję.
Łatwo omijać zoo, gdyż na szczęście nie mamy tych instutucji zbyt wiele. Gorzej unikać klatek z ptakami, choć ten rekwizyt staroświeckiego mieszkania zdecydowanie wychodzi z użycia. Przypatruję się celi szczygiełka lub papużki z zaciekawieniem konesera. Skacze ptaszek na brzegu swego kibelka, ostrzy dziób o miskę ptasiego kształtu i formatu, a ja rozglądam się i szukam, co tutaj między ażurowymi prętami przyrównać do judasza czy do okradających ze światła wachlarzy, jakie znajdują się na więziennych oknach.
- O tyle ci lepiej, że nie masz judasza - szepczę porozumiewawczo do nieszczęśnika, choć po prawdzie nie ma różnicy. Znane z filmu cele więzień amerykańskich o ścianach z krat, odsłonięte dniem i nocą, przypominają taką właśnie klatkę. Biada tylko człowiekowi, który by tak pluskał i tak chlapał, jak chlapie się tutaj. Ptaki świergocą na regulamin, nawet gdy ogarnia je rozpacz. A co do wachlarzy... W więzieniu, kiedy jaskółka, a choćby i zwykły wróbel przyleci do okiennej kraty, wewnątrz rozkwitają najpiękniejsze nadzieje. Stary niepisany, lecz trwalszy od rdzewiejących krat przesąd głosi, iż z tej celi ktoś niechybnie wyskoczy na wolność. Nikt, nawet największy sceptyk nie zwalcza tego zabobonu.
Tak jest tam. A w co ma wierzyć biedny ptak?

Leszek Prorok