Kup pan węża
Peryferia Łodzi, wieczór, zimno. Przy wejściu strażnik
sprawdza, czy mamy przepustkę - zwykłych ludzi nie wpuszczają, trzeba
prowadzić działalność. Nie chce wpuścić czterech osób na jeden papier.
W końcu wchodzimy - zatłoczona, zadymiona na siwo hala. Wokół nas klatki,
worki, pojemniki, pudełka, pudełeczka i zwierzęta: tropikalne ryby, legwany,
tarantule, szynszyle, myszy, węże, psy, egzotyczne, piękne ptaki. Zapytacie
- gdzie jesteśmy? Na Arce Noego? Raczej nie - brak przecież słoni i lwów,
choć podobno wszystko da się tu załatwić. To giełda zwierząt - ściągają
na nią hurtownicy z całej Polski. Działa nocą, aby świeży towar mógł
dotrzeć do sklepów rano. Robimy zdjęcie żółwiom stepowym poukładanym warstwami
w kartonowym pudle. Jeden mały nie ma nogi. Stare mu odgryzły - komentuje
sprzedawca. Podbiega jego wspólnik: Żadnego filmowania! Znikać stąd!
Znikamy. Inni sprzedawcy godzą się na zdjęcia, uwieczniamy więc ok. 100
myszek stłoczonych w małym akwarium, piękną papugę w klatce tak małej,
że nie może się odwrócić, słój całkowicie wypełniony jakimś zwierzątkiem
- tak jest upchane, że nie wiadomo, kto zacz. Popularnością cieszy się
stoisko ze skorpionami, wielkimi pająkami, wężami boa, waranami.
- Skąd ma pan te zwierzęta? - pytam
- Z domowej hodowli. - odpowiada młody człowiek.
Dziwne - przecież warany nie rozmnażają się w niewoli.
- Trafia się tu nielegalna sprzedaż? - zagadujemy sympatycznego sprzedawcę
tropikalnych rybek
- Jak wszędzie - uśmiecha się konspiracyjnie
- A czemu pana rybki pływają w fioletowej wodzie?
- To jakiś środek odkażający. Te rybki sprowadza się z Tajlandii, Hong
Kongu, Afryki, Amryki Południowej. Najpierw głodzi się je trochę, żeby
wody nie brudziły, potem pakuje w worki foliowe z wodą i pompuje tlen.
Worki idą do pudeł i samolotem przylatują tutaj.
- Dużo ginie przy transporcie?
- Hmm... - wzrusza ramionami.
Mija nas grupka rozbawionych panów. Beztrosko wymachują klatką, w której
próbuje zachować równowagę mały królik. Pani obok sprzedaje ptaki. W maleńkiej
klatce papuga gryzie metalowe pręty, w drugiej dwa ptaki przytulone do
siebie, skulone w kątku, odwrócone tyłem ... Wychodzimy.
Dopóki ludziom będą imponować zamknięte w akwarium węże, pająki i skorpiony, dopóki będą kupowali dzieciom chomiki, żółwie i papugi - dopóty łódzka Arka Noego będzie spokojnie żeglować po oceanie dobrych interesów, niosąc na pokładzie swoich małych więźniów.
Joanna Matusiak