Testowane - nie testowane?

Pachnące, delikatne, piękne lub też silne, niezawodne, skuteczne - KOSMETYKI. Proszki, szampony, pasty, kremy, balsamy, emulsje itd. Kupując je zwracamy uwagę na zapach, kolor, cenę, opakowanie, firmę, czasem skład. Wybieramy często te, których reklamy zamęczają nas na co dzień w telewizji i na plakatach ulicznych. Lecz ile spośród kupujących osób szuka na etykietce znaku królika w trójkącie - nie testowany na zwierzętach, i na ilu kosmetykach ma szansę taki znak znaleźć?
Ano właśnie. Większość spośród dostępnych w naszych sklepach kosmetyków jest testowana na zwierzętach. O tym, jak okrutne są to doświadczenia, pisałam w art. pt. “W imię Nauki”. Skuteczność tych testów także jest wątpliwej jakości. Wiadomo - mysz czy królik to nie człowiek. Ich skóra różni się od naszej, więc to, że krewny królika Rogera nie jest uczulony na krem X nie oznacza, że specyfik ten nie wywoła czerwonych placków, krosteczek, krost czy wrzodów u pani Kowalskiej. Można też podejść do sprawy z nieco innej - etycznej strony. Czy Homo sapiens ma moralne prawo w imię URODY, LUKSUSU i WYGODY znęcać się nad osobnikami innych gatunków, z tej tylko przyczyny, że są one mniejsze, słabsze i dały się złapać do laboratoryjnej klatki? Otóż NIE - takie jest moje zdanie. Tym bardziej, że znane są już (i stosowane) metody alternatywne np. badania na hodowanych tkankach.
Spójrzmy teraz na problem ekonomicznym okiem. Zasada jest prosta - to się sprzedaje, co się kupuje. Tak więc tylko od NAS zależy, czy na sklepowych półkach znajdą się pudełeczka i butelki ozdobione znakiem nie testowane. Musimy tylko często i namolnie dopytywać się o nie w sklepach, bojkotując jednocześnie wszystkie inne kosmetyki. Jak sytuacja wygląda na naszym - łódzkim podwórku? Przeprowadziliśmy wśród sprzedawców w sklepach kosmetycznych ankietę, w której pytaliśmy min. o to, czy potrafią odróżnić kosmetyk testowany od nie testowanego, czy mają te ostatnie w swoim sklepie i jakie jest nimi zainteresowanie. Wyniki tej ankiety okazały się tragiczne. 75% sprzedawców nie potrafiło wskazać, który ze sprzedawany przez nich kosmetyków jest, a który nie jest testowany. Odwrotnie też interpretowali symbol kosmetyku nie testowanego. Zresztą co tu się dziwić owej niewiedzy, przecież gdyby klienci częściej poruszali ten temat, sprzedawca szybko by się douczył. A tu - jak wynikało z ankiety - zainteresowanie marne, a i dokształcić się nie ma skąd.
Spróbuję podsumować: to, czy firmy kosmetyczne nadal będą wykonywać okrutne testy na zwierzętach, czy też nie - zależy TYLKO OD NAS - KLIENTÓW. Przykład: na Zachodzie pod naciskiem opinii publicznej (w formie bojkotu wyrobów) zrezygnowała z testów firma L’Oreal. Przy zakupie szamponu, mydła itd. nie polegajmy specjalnie na wiedzy ekspedienta. Musimy sami odnaleźć na etykietce znak bądź napis “nie testowany na zwierzętach” (not tested on animals). Publikujemy niżej listę firm nie testujących na zwierzętach. Testujących nie wymieniamy, ale są to niemal wszyscy znajomi z telewizyjnych reklam, np. Gillette i Colgate-Palmolive.
Tak więc życzę przyjemnych kąpieli wśród pachnącej piany, pięknych makijaży, udanych sprzątań, zmywań, skrobań i pucowań, w których cenę nie będzie wliczone cierpienie puszystych królików, myszek i kotów - bo ich miejsce jest na łące, w polu i w lesie.

Joanna Matusiak